Czystość to jeden z najtrudniejszych do utrzymania warunków funkcjonowania każdej armii. W dawnych czasach, nie znając naukowych podstaw higieny, starano się utrzymywać podstawy czystości prowadząc za wojskiem liczne pralnie polowe, z całymi zastępami praczek. Nie umiano sobie poradzić z największą plagą armii – wszawicą. Klęska Napoleona w Rosji wywołana była nie tylko sławną, rosyjską zimą, ale i plagą wszy. Badania naukowców z marsylskiego Universite de la Mediterranee, dokonane na jednym z masowych grobów żołnierzy napoleońskich w Wilnie, potwierdziły nie tylko istnienie szczątków wszy, lecz wyodrębniono z nich DNA riketsji – drobnoustrojów przenoszonych przez te pasożyty, wywołujących u człowieka śmiertelną chorobę – gorączkę okopową oraz dur plamisty. Na te choroby umierali masowo żołnierze Wielkiej Armii. Ogromnym postępem w ochronie wojska przed epidemiami były ruchome pralnie wraz z parownicami, w których traktowano mundury gorącą parą i z kotłami, w których gotowano bieliznę. Żołnierze w tym czasie, w ”stroju Adama” musieli brać kąpiel, obowiązkowo z dużą ilością szarego mydła. Odwszalnie, zwane z niemiecka „Sanierungsanstalt”, jako wybitne osiągnięcia higieny i techniki, umieszczane były nawet na… pocztówkach propagandowych. Dotyczy to jednak dopiero początków XX wieku. Tak więc służba w barwnych, malowniczych mundurach z przełomu XVIII i XIX wieku jest dla nas trudna do wyobrażenia również z powodów higienicznych i epidemiologicznych.