Potężne armie nowożytne rodziły się w ogniu wielkich wojen, przede wszystkim straszliwej wojny 30-letniej, która pustosząc kraje środkowej Europy, zmieniła jej dzieje. Oddziały, posługujące się zunifikowaną bronią, musiały działać na polu walki w sposób automatyczny. Coraz bardziej podobny ubiór, mechaniczny sposób działania, a często różnojęzyczność żołnierzy w jednym oddziale zacierały indywidualność żołnierza. Dawna stanowa duma wywodząca się z czasów feudalnych była coraz bardziej przenoszona na dumę z przynależności do regimentu (pułku) o wielkich tradycjach. Pułki miały swoich honorowych właścicieli; stawały się umownymi „podarunkami” jednych koronowanych głów dla drugich. Z dzisiejszego punktu widzenia wydaje się to paradoksem, że w konfliktach zbrojnych, pułk ten stawał często… przeciw królestwu czy cesarstwu, którego przedstawiciel był jego honorowym właścicielem! Przynależność do pułku o wielkich tradycjach zobowiązywała do kultywowania jego szacownych, a nieraz niezwykle osobliwych, żeby nie rzec, wręcz dziwacznych, tradycji. Cementowało to żołnierzy i oficerów, wzmacniało ich morale i poczucie tożsamości. Tak rodził się nowożytny „Esprit du Corps” – duch koleżeństwa, solidarności, przywiązania do formacji.